Historia Magdy
Kłucie w klatce piersiowej u młodej kobiety – czy zawsze niewinna dolegliwość?

Był październik 2008 roku, miałam 24 lata. Wszystko zaczęło się od kłucia po lewej stronie klatki piersiowej, w okolicach płuca. Ból początkowo próbowałam łagodzić środkami przeciwbólowymi, ale nie ustępował. Po dwóch dniach udałam się do lekarza, który od razu wydał diagnozę - uraz. Próbowałam doszukać się jego przyczyny i nawet się ją znalazłam, ale prześwietlenie niczego nie wykazało. Odesłano mnie do domu z zaleceniem dalszego przyjmowania środków przeciwbólowych. Po kolejnych dwóch dniach ból był już nie do zniesienia, nie dałam rady iść do pracy, nie byłam w stanie też leżeć, więc cały dzień spędziłam w pozycji półleżącej. Po południu moja mama podjęła decyzję o zawiezieniu mnie na SOR. W drodze do szpitala zakasłałam i odkrztusiłam skrzep krwi. Na miejscu zrobiono mi ponownie prześwietlenie płuc, na którym było widać jakieś zaciemnienie. Z podejrzeniem odmy wysłano mnie do szpitala chorób płuc. Tam, w ciągu 4 dni, zrobiono mi bronchoskopię oraz odciągnięto płyn z płuca. W kolejnym dniu miałam przewidzianą tomografię. Rano, będąc w toalecie, zauważyłam, że lewa noga jest sina, ale nie uznałam tego za coś poważnego i pojechałam na tomografię do innego szpitala. Kiedy po powrocie noga wciąż była sina, zgłosiłam to lekarzowi dyżurnemu. I wtedy zaczęła się panika. Przyszli do mnie jeszcze inni lekarze, oglądali nogę, konsultowali się, a w końcu przyszły wyniki tomografii ze stwierdzeniem zatoru płucnego. Karetką na sygnale przewieziono mnie do kolejnego szpitala, w którym na OIOM-ie spędziłam następne cztery tygodnie. Początkowo podano mi testowany dopiero lek, ale nie przyniósł on oczekiwanych efektów, więc szybko wdrożono tradycyjne leczenie heparyną. Pobyt w szpitalu wspominam dość traumatycznie –  kilka osób na mojej sali zmarło tuż obok mnie. Jednak powagę mojej choroby i zagrożenia, jakie mogła przynieść, zrozumiałam dopiero po wyjściu ze szpitala, kiedy zaczęłam sama o niej czytać i na własną rękę dowiadywać się o jej przyczynach i skutkach. Teraz już wiem, jak dużo szczęścia mam, że żyję.