Historia Romana
Od niemej zatorowości do zakrzepowo-zatorowego nadciśnienia płucnego

Początek mojej choroby wyglądał chyba podobnie jak u wszystkich innych pacjentów. W latach 90., będąc w Niemczech, systematycznie uprawiałem sport oraz dbałem o swoją tężyznę fizyczną – fitness 3-4 razy w tygodniu. Po powrocie do kraju intensywność moich treningów spadła praktycznie do zera. Byłem zatrudniony jako doradca techniczny (przedstawiciel handlowy). Wiązało się to z dużą liczbą przejechanych kilometrów i brakiem ruchu.

W 2003 r. pojawił się u mnie problem z żylakami, które zoperowałem jeszcze w tym samym roku. Po operacji nie dostałem żadnego leczenia przeciwzakrzepowego. Przepisano mi tylko popularny lek na żylaki i stłuczenia. W latach 2004-2005 zauważyłem znaczny spadek mojej wydolności fizycznej, który zdecydowanie wiązałem z brakiem jakiegokolwiek ruchu. Te objawy nasilały się powoli i były coraz bardziej widoczne.

W 2005 roku wyjechałem w delegację, podczas której bardzo źle się poczułem i poszedłem prywatnie do kardiologa. Po wykonanym EKG kardiolog zlecił mi badania dna oka oraz echo serca. Umówiłem się na kolejną wizytę do specjalisty, podczas której kardiolog od razu skierował mnie do kliniki na kompleksowe badania. Tu początkowo podejrzewano u mnie zatorowość oraz chłoniaka. Po paru tygodniach pobytu w klinice wykluczono chłoniaka, potwierdzono zatorowość płucną i skoncentrowano się na leczeniu farmakologicznym. Niestety, bez powodzenia, więc po kilkutygodniowym pobycie w domu przeniesiono mnie do kliniki kardiochirurgii, gdzie poddano mnie udanej operacji. Wróciłem do domu i do życia.

W przypadku mojej choroby miałem od samego początku szczęście. Spotkałem wspaniałych specjalistów oraz ludzi o wielkim sercu, dzięki którym w dalszym ciągu cieszę się swoim życiem i rodziną! Moim zdaniem osoby, które chorują na zatorowość płucną i nie mają dostępu do tego rodzaju ośrodków, mają naprawdę duży problem z rozpoznaniem  oraz odpowiednim leczeniem. Nie wiem, na ile świadomi tej choroby są lekarze pierwszego kontaktu. Będąc w mojej przychodni nigdy nie spotkałem się z plakatami bądź informacjami dotyczącymi zatorowości. Po tego rodzaju chorobie każdy z nas bardzo mocno wsłuchuje się w swój organizm i czasami nie wie, jak reagować i co robić przy pojawieniu się dziwnych objawów, czasem nawet przy zwykłych bolączkach.