Problemy ze zdrowiem pojawiły się u mnie po raz pierwszy w listopadzie 2015 roku. Było to zakrzepowe zapalenie żył głębokich. Wizyty u lekarza POZ kończyły się diagnozą, że to stłuczenie i zaleceniami stosowania odpowiednich maści. Po około dwóch tygodniach, kiedy ból stał się nie do zniesienia, zgłosiłem się na SOR, z którego zostałem skierowany na kolejny SOR w innym mieście. Tam zostałem przyjęty na oddział chirurgii, gdzie jedynym leczeniem były zastrzyki przeciwzakrzepowe i bandaż. Po dwóch dniach zostałem wypisany do domu z opuchniętą nogą, stanem zapalnym, gorączką i podwyższonym ciśnieniem (180/140). W związku z moim niepokojem o taki stan, zostałem poinformowany, że nie ma potrzeby dalszego hospitalizowania mnie i mogę leczyć się w domu. Zalecenia, to dalsze przyjmowanie przepisanych zastrzyków i elewacja nogi. Został wyznaczony termin wizyty w poradni chirurgicznej, która skutkowała jedynie wypisaniem recepty. Taki stan trwał około siedmiu miesięcy, podczas których stany zapalne nogi nawracały.
Na tym etapie leczenia zabrakło mi jakichkolwiek informacji, czym jest moja choroba, jak powinna być leczona, jakie skutki ze sobą niesie i jak mam postępować. Każda wizyta sprowadzała się jedynie do wypisania recepty, a po wyjściu z gabinetu nie wiedziałem, co dalej robić. W związku z tym zacząłem szukać informacji w internecie i miałem szczęście trafić do lekarza, który skierował mnie do właściwej kliniki.
Tu już zaczął się drugi etap. Regularne badania, świadomość tego, że w razie problemów mam się do kogo zwrócić. Niesamowita życzliwość, zainteresowanie i doświadczenie. To sprawiło, że zniknął strach. W końcu żyję normalnie.