Historia Bogdana
Święta tradycyjnie po polsku czyli za stołem, dalsze unieruchomienie w podróży i nieszczęście gotowe

Czas świąt Bożego Narodzenia, rodzinne spotkania, stół, dobre jedzenie, długie dyskusje Polaków, czas odpoczynku… Niestety, wszystko kiedyś się kończy, przychodzi czas powrotu do codzienności.

Podczas jazdy autem poczułem dziwne uczucie zmęczenia, wejście do mieszkania na drugim piętrze spowodowało utratę sił, doszło do tego nieodczuwalne wcześniej uczucie nierównej pracy serca. Pojawił się strach. Pomiar ciśnienia wykazał jego wzrost ze znacznym przyspieszeniem pulsu. Pierwsza diagnoza – przemęczenie związane z przepracowaniem, mała aktywność fizyczna, zła dieta.

Zastosowanie się do zaleceń lekarskich nie przynosiło pozytywnych skutków. Wykonywałem kolejne badania w momencie, w którym pojawił się następny objaw - ból prawej dolnej kończyny. Początkowo mało dokuczliwy, ale z biegiem czasu zaczął powodować trudności w chodzeniu. Przypadkowa wizyta u lekarza pierwszego kontaktu wskazywała na podejrzenie zakrzepicy żył w dolnej kończynie. Aby to potwierdzić, zalecono wykonanie badania doplera. Wynik potwierdził podejrzenie lekarza. Zdecydowano o wykonaniu tomografii komputerowej płuc. Badanie przebiegło szybko i sprawnie, jeszcze szybciej otrzymałem informację o jej wyniku, inaczej niż to zapowiadano przed badaniem: dwa dni zmieniły się w dwie godziny z zaleceniem natychmiastowego zgłoszenia się do szpitala. Powodem był oczywiście wynik  „skrzepliny w płucach”. Trafiłem do specjalisty zajmującego się tego typu przypadkami. Seria badań, diagnoza oraz wprowadzone leczenie po kilku dniach przyniosły pozytywne zauważalne skutki. Po półrocznym leczeniu decyzją lekarza specjalisty odeszliśmy od leczenia heparyną drobnocząsteczkową. Pozostały pod ścisłą kontrolą: praca serca, ciśnienie, badania morfologiczne krwi, dieta, aktywność fizyczna.

Dziś mogę powiedzieć, że moje spotkanie z zatorowością zakończyło się zwycięstwem, ale na konkretnych warunkach.