Historia Elżbiety
Kiedy kilka czynników nawet niskiego ryzyka występuje jednocześnie i powoduje zakrzepicę i zatorowość płucną

Od października 2011 r. do czerwca 2012 r. pracowałam od godziny 7.00 do 2-3 w nocy (praca zawodowa i praca społeczna - przecież nie mogłam zawieść ludzi!). Mało ruchu, stres, niewyspanie, ciągłe bycie na najwyższych obrotach. W końcu nadszedł oczekiwany urlop. Czułam się bardzo zmęczona. Zaczęła boleć mnie lewa noga, punktowo w łydce. Trudniej mi się oddychało. Tłumaczyłam to sobie zmęczeniem organizmu. Kiedy objawy się nasiliły, trafiłam do rejonowego lekarza. Pani doktor nie stwierdziła nic niepokojącego. 

Dwie godziny później sama wybrałam się do przychodni i wykupiłam usługę USG żył obu nóg. Po jego wykonaniu lekarz natychmiast wypisał mi skierowanie do szpitala i kazał bezzwłocznie się tam udać. Tak też zrobiłam. Potwierdziły się słowa lekarza: zakrzepica i zatorowość płucna.

Minęło kilka lat. Przytyłam, nie pomogły leki na schudnięcie, biorę przepisane leki na rozrzedzenie krwi. Coraz częściej puchną mi nogi i coraz częściej odczuwam w nich bardzo bolesne skurcze. Badania wykazały zapchane żyły. Żyję w ciągłym strachu. Boję się, żebym nie miała ponownie zakrzepicy albo zatorowości.