Historia Mariana
Zabieg operacyjny powikłany zatorem

1 lutego 2016 roku miałem zaplanowany zabieg otolaryngologiczny polegający na usunięciu polipa nosa, przesunięciu przegrody nosowej i oczyszczeniu zatok przynosowych. Po zabiegu operacyjnym noc spędziłem na sali pooperacyjnej przypięty do aparatury medycznej. W sali było bardzo gorąco, co przeszkadzało mi w nocnym wypoczynku - mało spałem, kręciłem się. Po przeniesieniu do sali ogólnej miałem potrzebę pilnego opróżnienia pęcherza moczowego. Podczas pobytu w ubikacji zacząłem odczuwać objawy zbliżającego się omdlenia. W swoim życiu miałem wielokrotnie omdlenia, spowodowane pobieraniem krwi lub zastrzykami znieczulającymi, i dlatego nie przejmowałem się tym, tylko szybko chciałem wyjść z ubikacji, aby zostać zauważonym i oczekiwać pomocy. W trakcie wychodzenia z ubikacji całkowicie straciłem przytomność. Była 7:40. Obudziłem się na łóżku w otoczeniu lekarzy i pielęgniarek. Zmierzono mi saturację (79%), byłem cały oblany potem. Podłączono mi tlen i podano zastrzyki przeciwzakrzepowe. Zmieniłem ubranie na suche i czekałem. Wykonano mi TK głowy - bez widocznych zmian i TK klatki piersiowej, gdzie uwidoczniono skrzepliny w tętnicy płucnej górnopłatowej i w tętnicach segmentalnych do płata górnego i środkowego PP (całkowicie zamykają światło naczynia) oraz w wielu innych tętnicach płucnych. Określono to jako masywną zatorowość płucną. W międzyczasie roztamponowano mi nos bez krwawienia. Przewieziono mnie do innego szpitala na dalsze leczenie zatorowości płucnej.

Tam zostałem podpięty do aparatury monitorującej mój stan zdrowia. Wykonano mi echo serca i poddano leczeniu. Pierwszej nocy miałem krwotok z nosa, a założenie tamponady spowodowało zmianę poprawionej operacyjnie przegrody nosowej. Zalecono całkowite leżenie w łóżku, stopniowo łagodzone z upływem czasu. Nawet do ubikacji, początkowo, byłem dowożony wózkiem przez pielęgniarkę. Po kilku dniach leczenia, 08.02.2016, zostałem wypisany i przewieziono mnie transportem medycznym do kliniki otolaryngologii w celu dalszego leczenia. Podczas badań w klinice chorób wewnętrznych i kardiologii, stwierdzono u mnie świeżo rozpoznane nieleczone nadciśnienie tętnicze. W zaleceniach wskazano na dalszą opiekę w poradni przeciwzakrzepowej, dietę małosolną, regularny pomiar ciśnienia tętniczego, przyjmowanie leków m.in. przeciwzakrzepowych przez minimum 3 mies. i przeciw nadciśnieniu.

W klinice otolaryngologii przebywałem dwa dni. Wykonano mi m.in. czyszczenie lewej zatoki szczękowej. Przy wypisie zalecono wskazania wymienione w wypisie z kliniki kardiologii. Reasumując, mój incydent z zatorowością płucną przeszedłem wg mnie bez żadnych komplikacji. Poza omdleniem, które zapoczątkowało diagnostykę, nie miałem: duszności, bólów w okolicy serca ani innych możliwych objawów. Mówiono mi, że było zagrożenie życia, ale ja nie odczuwałem tego stanu, i nie zdawałem sobie sprawy z wielkości zagrożenia. Nie wiem, co by było, gdyby nie podjęto się tej diagnostyki, ale dobrze że tak się stało.

Po kilkudniowym pobycie w domu, 13.02.2016 nad ranem ok. godz. 6 obudził mnie krwotok z nosa. Pogotowie zawiozło mnie na SOR. Podczas pobierania krwi wystąpiło omdlenie. W dalszej części pobytu wykonano odessanie skrzepów z prawej komory nosa i założono mi opatrunek uciskowy do prawej jamy nosa, ponowne omdlenie bez utraty przytomności. Po kilku dniach zdjęto mi opatrunek z nosa.

Od tamtego czasu jestem pod opieką pani doktor w poradni przeciwzakrzepowej w celu dalszego leczenia zatorowości płucnej. Do dnia dzisiejszego, kilkakrotnie wykonano mi badania: krwi, echo serca (stwierdzono ślady uszkodzenia serca po przebytym zatorze płucnym), EKG, a w późniejszym czasie: test wysiłkowy (negatywny), USG tętnic szyjnych i kręgowych oraz badanie ciśnienia tętniczego z pomocą urządzenia Holter. Aktualnie pobieram leki przeciw nadciśnieniu zalecone przy wypisie. Kontroluję ciśnienie tętnicze, które utrzymuje się w granicach do 130 mmHg, tylko czasami 140 mmHg.

Niedługo skończę 69 lat. Od listopada 2017 roku jestem na emeryturze jednak podjąłem lekką pracę fizyczną na pół etatu. Czuję się bardzo dobrze. Mieszkam w bloku na 8. piętrze i czasami dochodzę do mieszkania po schodach bez zatrzymywania się i bez nadzwyczajnego zmęczenia. Nie stosuję specjalnej diety, ale staram się nie przejadać. Przy wzroście ok. 174 cm utrzymuję wagę od 75 do 78 kg.